Tatuś

Pojawienie się pierwszego dziecka to wielka rewolucja. Pozytywna beta była dla nas zaskoczeniem. Oczywiście było tak, że nie mogłam w to uwierzyć, ale też nie mogłam opanować radości. Aż trudno uwierzyć, ale mój mąż przyjął to niemal ze stoickim spokojem. Oczywiście cieszył się, ale starał się powściągnąć emocje tak jakby to nie działo się naprawdę. Po pozytywnej becie stwierdził z lekarskim dystansem:"to tylko wyniki z krwi, uwierzę, gdy usłyszę serduszko" (spasował się z Naszym lekarzem-nawet on zachowywał dystans na etapie potransferowym, mówiąc, że to tylko zarodek i musimy spokojnie czekać na rozwój. Chyba taki męski, chłodny stoicyzm wziął górę). 
W pierwszym trymestrze M. czasami śmiał się z moich dolegliwości, bo uwierzcie mi, od 9tc doskwiera mi kręgosłup nocą. Nie mógł uwierzyć, że jest to związane z ciążą. Podczas, gdy ja widziałam swój ciążowy brzuszek, on niczego nie zauważał;)Tak myślę sobie, że to dla niego również nowy temat, zupełna abstrakcja. 
Pierwszy raz zobaczyłam TO w jego oczach, gdy zdecydowałam się na pobyt w szpitalu. Strach. Bo wtedy chyba zrozumiał, że gra toczy się o najwyższą stawkę a ja jestem w ciąży NAPRAWDĘ.  

Dziecko zmienia człowieka niesamowicie. Jego też zmieniło. Nie chodzi o to, że mąż wcześniej nie dbał o mnie, bo dbał, ale teraz czuję, że jest mega opiekuńczy. W pracy dzwoni do mnie zapytać jak się czuję, wszystko robi za mnie w domu, nawet zaczął myśleć jak ja np. w kwestiach podróży, dba abym nie jadła niczego, co mogłoby mi zaszkodzić (mój dietetyk;). No i chyba włączył się u niego męski syndrom wicia gniazda, bo stara się pracować jak najwięcej. Tak jakby szykował się na wojnę;) mało się widujemy, praktycznie wieczorem i w nocy. Ale rozumiem go poniekąd.. chce dać swojemu dziecku wszystko to, czego on nie miał.
I widzę to, M. że nareszcie odzyskał spokój. Stał się cierpliwy i wyrozumiały na moje zmienne nastroje;) dlatego też rzadko zdarza nam się posprzeczać. Aż trudno uwierzyć, że to mój mąż, oaza spokoju i wyrozumiałości. Tak jakby nareszcie przestał szarpać się z życiem o swoje.

Wczoraj przed snem powiedział: "nie mogę w to uwierzyć, że za dwa miesiące będę tatą, nie mogę się doczekać". Ja mu powiedziałam, że już przecież nim jest a jego dzieciątko mieszka w brzuchu. Jesteśmy razem, we trójkę. 
Nie mogę się doczekać tego wspólnego życia, tej codzienności, kąpieli, przebierania pampersów ;) karmienia (nawet tego nocnego-w ciąży i tak już przywykłam do spania na raty i zmagania się z bólem kręgosłupa). Heh, śmiesznie to zabrzmiało, ale wyszło mi, że te moje przeboje ciążowe to taka namiastka tego, co mnie czeka po porodzie (mam nadzieję tylko, że kręgosłup odpuści). 

Zostało osiem tygodni. 
Chyba będę kończyć, bo szaleje ta moja dzikuska. Chciałam jeszcze coś napisać, ale właśnie dostałam ostrego kopniaka w bok, niezłe przyłożenie ma ta nasza dziewczynka;) silna po tatusiu, bo ja to nawet słoika nie otworzę. 
Ściskam Was cieplutko:*

Komentarze

  1. Ech... Chyba nie powinnam nic pisać, bo u mnie ostatnio krucho z nastrojem, przechodzę macierzyński kryzys. Pamiętam siebie w ciąży, czułam się przygotowana, a okazało się, że żadna książka, żadne rady, opowieści doświadczonych koleżanek - nie oddały tego, jak to jest gdy dziecko już jest na świecie. Oczywiście jest pięknie, jest cudownie, ale najgorzej na świecie czasami niestety też :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, muszę się pod tym podpisać. Jest pięknie, ale czasem też cholernie trudno. I naprawdę nie sposób się do tego przygotować, choć ja akurat żałuję, że nie poczytałam więcej wartościowych poradników, tylko szłam raczej na żywioł z optymistycznym nastawieniem :) Najważniejsze, by w tych trudnych momentach mieć wsparcie ze strony męża czy babć.
      Mój mąż w ciąży też był wspaniały i do rany przyłóż. Teraz już jakoś mu minęło i jednak z nostalgią wspominam tę wyjątkową troskę o mnie :)

      Usuń
    2. To prawda, zgadzam się z Wami. Żaden poradnik ani komentarze innych kobiet nie oddadzą tego, jak będzie po porodzie. Może być tak, że po porodzie będzie zmiana o 360 stopni... bo tak naprawdę to my, kobiety chodzimy 9miesięcy w ciąży, jesteśmy z dzieckiem cały czas i to głównie nasze życie kręci się wokół niego. Facet idzie do pracy, wraca po 8godz i dziecko jest częścią jego życia a nasze życie dziecko wypełnia 24h. To my walczymy z kręgosłupem w ciąży;) i po , my karmimy nawet gdy piersi pogryzione ;) niedosypiamy...
      Często myślę o naszej relacji, o tym że teraz jest super, cud i miód ale jak będzie potem..?bo tak jak napisałam-dziecko zmienia wszystko, a gdy się pojawi to będzie rewolucja. Czy będziemy mieli czas dla siebie, jak M. Będzie się angażować w życie rodzinne? Wszystko czas pokaże.

      Usuń
  2. Pięknie to napisałaś. Ja najszczęśliwsza w małżeństwie byłam własnie w ciąży, bo mąż był dla mnie dobry, wyjątkowy. Porodu bez niego też sobie nie mogę wyobrazić. 18 godzin walki, był od początku do końca, wspierał i mówił dasz rade. Dałam. Teraz wiem, ze nie ma takiej rzeczy , takiej sytuacji, której nie podołam. Jestem supermenką , dlatego odeszłam od niego , bo bycie dobrym dla mnie tylko dlatego, że nosiłam jego dziecko to stanowczo za mało żeby być z tym człowiekiem. Trzymam kciuki, żebyście zawsze byli rodziną i żebyś zawsze tak pięknie pisała o swoim mężu , o tacie swojego dziecka. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że Twoja historia tak się zakończyła :( słyszałam, że jest wiele par, które przeszły razem leczenie niepłodności a pojawienie się dziecka tak zmieniło relację, że musieli się rozstać. Ciąża ciążą, to wyjątkowy stan i wszyscy są dla Ciebie mili ( ja zauważyłam, że reszta rodziny też inaczej mnie traktuje) ale potem ta skorupka pęka i przestajesz być chroniony;)
      Ja nie wyobrażam sobie być z kimś tylko dla dobra dziecka. Właśnie dlatego, że moje dzieciństwo było przykre, działy się złe rzeczy, których dzieci nie powinny doświadczyć i zawsze miałam żal do mamy dlaczego tak późno odeszła od ojca..:(
      Tobie również życzę wszystkiego dobrego:) uściski!

      Usuń
  3. Marysiu, nic tak nie cieszy jak dobry związek z partnerem - dobry pod każdym względem, bo zarówno opieki, wzajemnego zrozumienia, wsparcia, zaufania, jak i zwykłego partnerstwa i generalnie zdrowych relacji. Jeśli w takim właśnie związku pojawia się dziecko to ono tylko jeszcze bardziej ten związek umacnia i zacieśnia relacje. Super, że tatuś nie może się już doczekać, nie uważasz, że takie słowa brzmią bardzo wzruszająco z ust mężczyzny? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda, bardzo ucieszyły mnie te słowa, bo M. rzadko mówi o swoich uczuciach. W trakcie leczenia było mi ciężko, bo widziałam jak zamyka się w sobie... parę razy widziałam łzy...czasy zdobył się na to, żeby wyrzucić swój żal na los. Ale to wszystko. Ja nie wiedziałam, co siedzi w jego głowie, mogłam sobie tylko wyobrazić. Jednak wiem, że to, co przeszliśmy nadal siedzi w jego głowie. Mimo pojawienia się Malutkiej, wiem, że nie do końca poradził sobie z niepłodnoscią, nie przepracował straty. Ale zdecydowanie odżył i cieszy się życiem.

      Usuń
  4. Jeśli chodzi o "tacierzyństwo", to pokazuje ono dojrzałość mężczyzny. Tak samo jak z małżeństwem, kiedy jest fajnie, jesteśmy zdrowi, wszystko się udaje, łatwiej być mężem, niż gdy dotyka parę jakiś smutek. Przeżyliście razem problem niepłodności, to na pewno jeszcze umocniło Wasz związek Życzę Wam więc, że gdy przyjdzie dziecko, żebyście mieli tyle siły, by poradzić sobie z każdym problemem. W końcu przychodzi na świat mały człowieczek, który dopiero będzie się wszystkiego uczył, tak jak i Wy :) Są radości, są smutki, a wszystko jest częścią czegoś co zwie się rodzicielstwem :))
    Jeżeli przyjmiemy drugą osobę (dziecko, kobietę za żonę, przyjaciela itd) bezwarunkowo, to musi się wszystko udać. Ważne, by być dla siebie wsparciem w każdej sytuacji, czego wam życzę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izzy, wyjęłaś mi to z ust. Nawet chciałam tak napisać o tej dojrzałości, ale nie chciałam, żeby zostało to źle zrozumiane (tzn nie w takim sensie, jakim chciałbym to przekazać). Nie jestem świetnym pisarzem;))
      Tak bardzo chciałbym, aby było tak, jak napisałaś, że poradzimy sobie z tą rewolucją :)) i będziemy dla siebie wsparciem jak dotychczas. Myślę, że najważniejsza w związku jest komunikacja. Trzeba dużo rozmawiać i tak jak pisała Malwa-umieć prosić o pomoc i mówić głośno o swoich potrzebach.

      Usuń
    2. Oczywiście! :) Przecież prócz "cioci dobra rada", która krytykuje i narzuca swoją wolę, są takie osoby, które naprawę coś dobrego doradzą, zwłaszcza jeśli przez to już przechodziły. Każdy jest przecież "zielony" na początku ;)

      Usuń
  5. Czytam komentarze i dochodzę do wniosku, że mało można poczytać o tym, jak się sypią związki, jakie kryzysy przechodzą na początku rodzicielstwa... A szkoda. To chyba element tej lukrowanej wizji macierzyństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku kilku z nas faktycznie jest to wizja, bo dopiero czekamy na te wszystkie doświadczenia, życzyłabym sobie i innym, aby takich komentarzy i doświadczeń o kryzysach nie było wcale... Aczkolwiek wiem, że życie potrafi mocno weryfikować i wiem, że napewno część z nas dostanie kubeł zimnej wody na głowę.

      Usuń
    2. No właśnie mi też chodziło o to, co jest TERAZ ;) bo to, co się wydarzy to nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Nie mamy przecież daru przewidywania ;)) może być super a może być do kitu. Tak samo z macierzyństwem. Ja bardzo obawiam się depresji poporodowej, bo wiem, że człowiek, który o coś walczy tak bardzo, to też się wypala w tych uczuciach i potem, gdy przychodzi konfrontacja rzeczywistości z wyobrażeniami, często dochodzi do rewolucji. Boję się tego przewrotu, ale tak bardzo chciałbym mieć Małą już przy sobie.myślę, że każda kobieta po trzecim trymestrze wie, o czym piszę ;)

      Usuń
    3. U nas nie jest ani cudownie, ani do kitu - jest różnie, ale trzeba mieć twardą pupę :) Muse się zebrać i o tym napisać.

      Usuń
  6. Jestem mamą adopcyjną, nie przechodziłam ciąży ani porodu. Można powiedzieć, że nasza córeczka wzięła nas z zaskoczenia, bo pojawiła się szybciej, niż się spodziewaliśmy. Muszę przyznać, że mój mąż zakochał się w niej szybciej niż ja. W ich przypadku to była miłość od pierwszego wejrzenia. Jest świetnym tatą i mimo natury nerwusa dla Księżniczki ma ocean cierpliwości, nawet wtedy, kiedy mnie jej brakuje. Myślę, że my, kobiety, często nie doceniamy naszych partnerów - a tymczasem oni naprawdę potrafią stanąć na wysokości zadania.
    Trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję,mam nadzieję, że pomimo ciężkich przejść z ciążą chociaż rozwiązanie obędzie się bez komplikacji :)
      Napisałaś o czymś, co było też kwintesencją tego postu- że często nie doceniamy partnerów. Spodziewamy się po nich, że nie poradzą sobie z sytuacją podczas gdy oni czasami odnajdują sie w niej lepiej od nas. Ten post jest właśnie o zmianie , o tym jak nowa sytuacja powoli go zmieniała. Na początku ciąży nie był taki, jaki jest teraz chociaż ryzyko utraty dziecka było większe. Zawsze to ja w związku byłam tą opiekunką-dbałam o jego zdrowie, zawsze towarzyszyłam mu przy wszystkich wizytach lekarskich, pilnowałam leków, robiłam zastrzyki podczas gdy on nawet podczas ivf nie zdobył się nawet na zrobienie mi jednego zastrzyku. A teraz te role się odwróciły, bo on jest tym opiekunem i to dla mnie zaskoczenie. No i też zaskoczyło mnie ostatnio jak bawi się z moją siostrzenica, bo zawsze większy kontakt łapał z siostrzeńcami. No a już największym zaskoczeniem było dla mnie to, że siostrzenica, która u nikogo innego nie chce siedzieć, u mojego M. Siedzi a mama może spokojnie wypić kawę;)

      Usuń
  7. To jeszcze napiszę a propos tego co napisała Lady. U mnie było podobnie, bo to mąż szybciej otworzył się na dziecko, ale faktycznie nie zawsze tak jest. Czasem po prostu mężczyźni sobie z tym nie radzą, albo najchętniej woleliby, żeby to kobieta przejęła rolę wychowawczą. Znam takiego męża, który odszedł od żony, bo okazało się, że jeden maluch (z bliźniaków) ma autyzm i mama została sama. Sama! I daje radę, bo my kobiety jesteśmy silne, tylko nie o to przecież chodzi prawda? Miałam też kolegę, który po urodzeniu dziecka wyciszył sobie jeden pokój, bo płaczący maluch mu przeszkadzał (tak jakby dziecko płakało do 18 roku życia) Takich przykładów mogę mnożyć.
    Zgodzę się z Malwą, że w wielu przypadkach jednak ta wizja macierzyństwa, rodzicielstwa jest przelukrowana. Myśląc o dziecku większość myśli o sesjach brzuszkowych, pięknych ciuszkach, słodkim bobasku w łóżeczku itp. Trudno, żeby Marysia się nie cieszyła i miała czarne wizje rodzicielstwa, przecież dziecko to Błogosławieństwo, trzeba się nim cieszyć. Pod warunkiem, że nie zapomina się o tym najważniejszym. Że dziecko to bardzo ciężka praca, 24h na dobę. Ja dopiero teraz rozumiem, dlaczego w szkole pisało się dedykację dla rodziców "Za cały trud rodzicielski" Nie każdy jest w stanie temu sprostać, niektórzy są po prostu na to realne życie nieprzygotowani. Czasem się zmienią, nauczą, a czasem nie. Samo życie...

    P.S. Przepraszam, że tyle się rozpisałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, bardzo często faceci chcą, aby to kobieta przejęła wszystkie obowiązki związane z opieką i wychowaniem dziecka. My już o tym rozmawiamy, bo widzimy po rodzinie i znajomych, że dużo spraw dobrze jest ustalić przed przyjściem dziecka. Ostatnio byliśmy świadkami dość ostrej kłótni małżeńskiej-poszło oczywiście o opiekę nad dzieckiem. Moja znajoma od samego urodzenia dziecka nie POZWALAŁA mężowi zajmować się Małą, wszystko robiła sama uważając, że mąż jest niekompetentny i tylko ona zna się na opiece nad ICH dzieckiem. Już wtedy było dla nas to czymś chorym. A teraz, gdy ta Mała ma 2l. i ta mama z całą pewnością jest zmęczona opieką nad nią, TERAZ wymaga od partnera, że zaangażuje się w opiekę nad córką. Dla mnie i M. jest to zupełnie niezrozumiałe. I rozmawiamy o tym, kto jakie obowiązki będzie miał po urodzeniu. Na pewno dla nas jest niedopuszczalne, aby nie dopuszczać;) ojca do opieki nad dzieckiem a potem, gdy jest ciężko wymagać. Ustaliliśmy np. Że to tata będzie kąpać Małą a w weekendy też będzie wstawać do Małej (o ile nie będę karmić piersią), po pracy nie będzie się wylegiwać na kanapie tylko będzie łapać kontakt z Małą;) Oczywiście to są nasze obecne ustalenia a jak będzie w realu to się okaże;)
      I masz rację, macierzyństwo to nie tylko lukier, wiem, co znaczy opieka nad dzieckiem i szczególnie takim, które pozwoli dopalić;) bo pracuję z dziećmi i wiem, że to nie jest lekki kawałek chleba ;)) ale też i dużo radości, satysfakcji.

      Usuń
    2. Też znam taki przypadek, że matka nie dopuszczała ojca do dziecka, a dziś młody ma 5 lat i ona jest wykończona opieką nad nim i głośno komentuje jak to jego tata jej w niczym nie pomaga... Słaby układ :) A żeby było śmieszniej jak dowiedziała się, że jestem w ciąży to próbowała ugasić mój entuzjazm właśnie przykładem swojej rzeczywistości, ale ja mam inne zdanie na ten temat. Wiadomo, że napewno będzie nam trudno, ale te trudności sprawią nam raczej nowe doświadczenia i obcowanie z dzieckiem, bo przynajmniej poukładamy swoje relacje i obowiązki normalnie :)

      Usuń
    3. @droganienaskroty chyba ten czas bez dzieci dał nam też chwilę na przemyślenia, jak ma wyglądać nasze życie rodzinne. Pewnie, że jest też w nas dużo radości, bo tyle czekaliśmy na nasz Cud, ale jest też dużo pytań i jak każda kochająca matka jest też dużo obaw i wątpliwości-czy sobie poradzę, czy będę karmić piersią itp. Mój mąż to w ogóle boi się takich małych, kruchych, drobnych dzieci. On nigdy nie garnie się, żeby brać jakiegoś noworodka na ręce, bo boi się, że mu krzywdę zrobi nieumiejętnie chwytając. No ale rozmawiamy o tym dużo i on wie, że gdy Malutka przyjdzie na świat, będzie musiał się przełamać. Wszystkiego będziemy musieli się nauczyć. Oboje.
      Ostatnio rozmawiałam z moją bliską koleżanką, która też długo starała się o dziecko. Niedawno urodziła i nie ominęła jej depresja poporodowa. I ona też mówiła mi o tym, żeby nauczyć się prosić o pomoc, bo to bardzo ważne. Szczególnie na początku, gdy jesteś niewyspana i zmęczona, ale i potem. Na szczęście koleżanka chodzi na terapię i z tygodnia na tydzień jest lepiej:)

      Usuń
    4. Rozumiem Twoje obawy, ja znam identyczny przypadek, moja bliska koleżanka też długo starała się o dziecko, podeszli z mężem do in vitro i kiedy ich synek się urodził nie potrafiła sprostać codziennym wyzwaniom, do dziś kiepsko wspomina pierwszy rok życia ich dziecka właśnie ze wzgledu na to. Ona była tak zafiksowana na idealne macierzyństwo, że jak w końcu pojawiło się to upragnione i wyczekane dziecko to bała się i nie chciała przy nim robić czegokolwiek, bo bała się, że nie będzie dobrą matką i że zrobi mu krzywdę. Do tego doszedł bardzo niespokojny charakter malucha i depresja gotowa... Rozmawiałam o tym z mężem, właśnie na jej przykładzie i obiecaliśmy sobie że w razie gdyby działo się coś takiego u nas to od razu zwrócimy się do specjalisty, bo nie można ignorować takich spraw.

      Usuń
    5. Właśnie, dlatego cieszę się, że moja koleżanka ma przy sobie dobrego partnera, który nie zlekceważył tych objawów i zaciągnął ją do specjalisty. W ogóle bardzo jej pomaga w opiece i dlatego jej stan się poprawia a ona coraz bardziej cieszy się macierzyństwem. No i ona sama przyznaje się do tego, że też musiała nauczyć się prosić o pomoc. Teraz wspiera ją nie tylko partner, ale i mama, siostry. Dobrze, gdy tak się kończą takie historie, chociaż mam świadomość, że nie zawsze tak jest a w szczególności, gdy kobieta samotnie wychowuje dziecko :((

      Usuń
  8. Pięknie to napisałaś, ale i ja dołączę do powyższych wpisów. Po porodzie przestaje się cierpieć na bezsenność, śpisz wszędzie gdzie się da i kiedy się da. Trudności z zasypianiem u mnie minęły jak ręką odjął. No i mimo tego wielkiego oczekiwania pojawiło się dużo chwil zwątpienia, ale na pewno każdy ma inaczej. 😊
    Według mnie podstawa to wzajemne wsparcie, kiedy jedno odpada i ma kryzys to żeby drugie zastąpiło. 😊 😘 i tej wzajemnej siły Wam życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie trochę nie rozumiem skąd się nawiązała ta dyskusja o tym, co nas czeka po porodzie, bo post był głównie o tym, co jest TERAZ. Mi wydaje się to normalne, że skoro zostało mi już 8tygodni to chyba normalne, że chce, aby dziecko było już ze mną. A tym bardziej po tym jak wygląda moja ciąża. Bo to nie jest ciąża książkowa, tylko cały czas dochodzą problemy, w sobotę znowu byłam w szpitalu:(( i chciałabym już po prostu wiedzieć, że jest już po porodzie a Mała cała i zdrowa. Do tego dochodzi fakt, że od 20tc praktycznie jestem więźniem w swoim domu, uzależniona od najbliższych a dzień mija mi z perspektywy łóżka. Nie mogę się doczekać gdy Mała będzie z nami. Nie mówię, że będzie lżej i strach o nią minie, ale chociaż ja będę samodzielna. Brakuje mi tej samodzielności, ale cieszę się mimo wszystko, że są osoby, na które mogę liczyć.
      Dlatego jak wygląda moja ciąża nie nastawiam się na nic jak będzie po porodzie. Wiem, że to życie pokaże jak to będzie. I czy sobie poradzimy. Jedyne czego nauczyłam się w tej ciąży to na pewno prosić o pomoc i to mi się przyda po porodzie;))

      Usuń
    2. Myślę że dyskusja wywiązała się stąd, że napisałaś, że nie możesz się doczekać, karmienia, kąpania itp. I odezwała się matczyna frustracja, bo przychodzi taki moment kiedy to zaczyna męczyć i wydaje Ci się, że ciąża, nawet ograniczona dawała więcej wolności, niż teraz kiedy jest już dzidzia na świecie.
      Ale pewnie, że to jest normalne, że chcesz ją już mieć, ja też chciałam i życzę, żeby nic ją nie męczyło, a wtedy obie będziecie szczęśliwe, spokojne i spełnione. 😊

      Usuń
    3. Pewnie tak, to wymienienie tych wszystkich czynności wywołało te frustracje ;) a nie o to mi chodziło do końca, tylko, że chcę, aby mieć Małą już przy sobie. Ech, marny ze mnie pisarz 😂

      Usuń
    4. Nie marny pisarz, tylko w nas matkach zbyt dużo emocji. Szczególnie w tych, których dzieciom coś doskwiera i przestaje być tak pięknie jak się wydawało. Zachęcam do przeczytania mojego nowego wpisu. Właśnie to próbowałam opisać.
      A Was serdecznie pozdrawiam i domyślam się, jak bardzo nie możesz się doczekać Waszej Księżniczki 😊

      Usuń
    5. Czytałam, nawet coś naskrobałam, ale widzę, że jeszcze komentarz się nie pojawił. Cieszę się, że mnie rozumiesz :) trochę smutno mi się zrobiło, bo zdziwiłam się, że zostałam niezrozumiana w tym miejscu, bo to przecież czytają mnie osoby, które wiedzą, co przeszliśmy i jak bardzo to dziecko jest wyczekane. Ale uswiadomiłaś mi, że rzeczywiście moje słowa mogły być inaczej zrozumiane . Dzieki Sesi 😘

      Usuń
    6. Nie ma za co. A ja dziękuję za informację o komentarzach, bo coś się zawiesiło i nie widziałam że są nowe, a wiadomości też nie otrzymywałam. Ale już problem naprawiony. 😊

      Usuń
  9. Nie ma nic piękniejszego chyba, niż męskie serce zmiękczone przez miłość do dziecka. ;) A z tego co obserwuje otoczenie, to nie każdy facet tak się przejmuje i angażuje emocjonalnie w ciążę partnerki... :) Także, z pewnością należy to docenić, a z jego opiekuńczości wycisnąć ile się da :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, muszę korzystać póki mu się jeszcze nie odmieniło😉😂 dla mnie ta zmiana u M. jest dużym zaskoczeniem, bo tak jak pisałam na początku ciąży w ogóle nie widziałam żadnej zmiany. Dużo się mówi o zmianach, jakie zachodzą u kobiet w ciąży, natomiast rzadko wspomina się o roli ojca i o tym, jak faceci przygotowują się do nowej roli. U mnie automatycznie organizm przestawił się na tryb "ciąża" natomiast u niego trochę czasu to zajęło. Zobaczymy, jak poradzi sobie jako ojciec, chociaż on zawsze miał dobry kontakt z dziećmi i głęboko wierzę, że zbuduje piękną relację z naszą córeczką.

      Usuń
    2. Dużo czytałam i słyszałam, że u mężczyzn tryb "tata" odpala się jak wezmą maleństwo pierwszy raz na ręce. I coś w tym jest. Mój mąż był z nami w ciąży, ale tak w pełni poczuł się ojcem, kiedy Wiki przyszła na świat. A teraz tata zakochany po uszy. 😊

      Usuń
    3. Chyba rzeczywiście jest tak jak piszesz:) mężczyźni potrzebują konkretów;) często w rozmowach z M. widzę, że on umniejsza swoją rolę przez to, że wszystko stało się w klinice. Wywołuje to u mnie złość, bo dla mnie to nie ma znaczenia w jaki sposób zaszłam w ciążę, natomiast on, pomimo ciąży nadal nie uporał się do końca z tym, że nie doszło do tego "standardowo". Pewnie wynika to z tego, że czuje się winny tej sytuacji:((Ale też widzę, że dopiero od niedawna uwierzył, że jestem w ciąży i że naprawdę wkrótce zostanie tym ojcem(chociaż wg mnie już nim jest).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty