Pierwsze "mądre" rady :)

Pierwszy trymestr był dla mnie niczym sielanka. Otoczenie wokół mnie raczej było tylko dodatkiem do rzeczywistości. Albo ja byłam na innej planecie;) Informacja o ciąży była dla większości takim zaskoczeniem, jakbyśmy opowiadali o locie na Księżyc (chociaż dla nas rzeczywiście tak było;). Zdziwienie to było tak wielkie, że chyba w tamtym momencie nikt nie odważył się nam dawać złotych rad. Ale.. z czasem, jak oswoili się z tą informacją, zaczęły się co niektórym osobom mądre dzioby ;) Jakie "mądrości" usłyszałam ostatnio:

1. numer jeden na mojej liście- "po co ci te prywatne wizyty, nie lepiej chodzić na nfz???przecież po porodzie będzie tyyyle wydatków" No szlag mnie trafia, gdy ktoś zagląda w mój portfel i uważa prywatne wizyty za fanaberię i niepotrzebny wydatek. Mam koleżankę, która niedawno urodziła. Ciążę prowadziła na nfz, bo nie ma pracy i naprawdę byłoby jej ciężko w tej sytuacji. Ale! Mimo tego i tak była na 6 wizytach prywatnie, bo lekarz w gabinecie na nfz miał tak zły sprzęt, że prawie w ogóle nie było widać dziecka a ona wolała dla swojego spokoju zobaczyć, co się dzieje z Maleństwem. Ja po naszych przejściach nie wyobrażam sobie,że mogłabym na wizycie usłyszeć od lekarza,że np. nie słychać serduszka, podczas, gdy wszystko byłoby ok. Nie wyobrażam sobie takich sytuacji po tym, co już musieliśmy przejść, aby być w ciąży. Wolę, aby moje dziecko nosiło ciuchy z lumpeksu niż fundować mu teraz, w brzuszku takie stresy. Myślę, że osoba, która kłapie dziobem mogłaby się powstrzymać od takich komentarzy znając naszą historię i zdając sobie sprawę,że jest to dla nas niesamowicie istotna sprawa.
Poza tym, gdy leczyliśmy się na niepłodność nikt nie zapytał, czy brakuje nam pieniędzy, czy mamy na lekarstwa, zabiegi itd. a teraz, raptem, kiedy jestem w ciąży inni przejmują się, że muszę wydawać pieniądze na wizyty i badania. Podczas leczenia niepłodności tylko raz skorzystaliśmy z nfztu, gdy robiliśmy badania genetyczne, czekanie w kolejkach trwało przeszło 2 lata. Grrrr....

2. "po co ci te ciążowe ciuchy już, przecież wcale nie widać, że jesteś w ciąży". Może i nie widać, ale ja widzę jak zmienia się moje ciało i stare ciuchy po prostu mnie uwierają. Ciążowe spodnie kupiłam już w grudniu, chociaż wtedy byłam zupełnie płaska, ale obwód mojego brzucha już się zmieniał a wszystkie jeansy tak strasznie mnie uwierały. Nie byłam w stanie ich normalnie nosić a jedynie z odpiętym guzikiem. To było tak nie komfortowe.. i uznałam,że bez sensu będzie kupowanie następnej pary spodni rozmiar większych, gdzie za chwilę i tak będę potrzebować ciążowych ubrań.

3.jeden z głupszych"nie bierz żadnych witamin, to trucizna a ty nie jesteś staruszką, aby brać suplementy". Na temat suplementów mam swoje zdanie i nikt mnie do zmiany nie przekona. O ile przed staraniami w ogóle niczego nie suplementowałam, to w czasie starań i ciąży już tak i uważam, że jest to szalenie ważna kwestia. Kwas foliowy jest niezbędny, aby chociaż w jakimś stopniu zapobiec wadom cewy nerwowej u dziecka. Wit. d, której nie jesteśmy w stanie zdobyć z pożywienia, bo jest ona wytwarzana samoczynnie przez nasz organizm pod wpływem promieni UV. Inny składnik- kwasy omega 3- czy codziennie spożywamy ryby???ja nie. W takim razie jak nie suplementować się??? Na naszym przykładzie mogę potwierdzić, że suplementy poprawiły parametry nasienia u M. może nie były to jakieś rewelacyjne wyniki, ale z azoospermii wyszliśmy na oligoospermię a to dla nas było naprawdę wiele.
Na początku ciąży brałam folian Swansona+gold omega 3 przemiennie z femibion 1  a teraz przerzuciłam się na femibion 2. Morfologia również poprawiła mi się, bo jeszcze przed ivf moja morfologia przypominała choinkę... a teraz żadnej strzałki!!!

4."urodziłaś już, gdzie masz brzuch?" Aktualnie jestem  w 16+6 tc, więc jest to zaledwie skończony 4 miesiąc i jeden tydzień. Osoby pytające o brzuch oczekują,że na tym etapie będzie już wielki co najmniej jak do porodu. Jestem osobą wysoką i szczupłą a na dodatek mimo usilnych starań nie mogę przytyć. Od początku ciąży przytyłam 0,5kg. Staram się jeść więcej niż normalnie, ale naprawdę nie jest to przyjemne- takie jedzenie na siłę. Szczególnie źle czułam się w trakcie zażywania luteiny podjęzykowej, którą miałam ochotę zwymiotować. Na szczęście wraz z końcem pierwszego trymestru mogłam ją odstawić i poczułam się o niebo lepiej. Mimo tego nie mam jakiegoś wilczego apetytu. No a brzuch...moim zdaniem jest wystarczający jak na ten etap. Jest zaokrąglony, wyraźny a bluzce ciążowej zdecydowanie można się zorientować,że jestem w ciąży. Zresztą wielkość mojego brzucha nie jest dla mnie najistotniejsza. Najważniejsze było co dr powie na moją wagę. I na szczęście uspokoiła mnie, że zdarza się,że nie można przytyć na początku, ale pod koniec te kilogramy się pojawią. A poza tym dziecko dobrze się rozwija, mam odpowiednią ilość wód płodowych (nerki Dzidziusia pracują) więc moja waga nie jest taka istotna.

5.Teściowa i jej złote myśli ;) ehh... to chyba temat rzeka ;)) jej mądrości "po co komu te usg, kiedyś tego nie było i dzieci się rodziły", "ufarbujesz mi włosy?", piwo dobre na nerki i pęcherz.... Szkoda komentować...................

Generalnie to nie przejmuję się tymi "perełkami". Biorę to z przymrużeniem oka. Ciąża daje mi tyle radości, że wszystkie złośliwości wchodzą jednym, a wychodzą drugim uchem. Wiem, że gdy urodzę zaczną się kolejne złote rady:0 Tylko wtedy ja nie będę trzymać dzioba na kłódkę;))

A co Was ostatnio zdenerwowało?


Komentarze

  1. Oo, to masz inny zestaw rad i mądrości niż u mnie :) Na to pierwsze o wizytach bym odbiła po prostu piłeczkę, że dziwię się tym co chodzą na NFZ i nie mają problemu z lekceważącym podejściem.
    Mnie jakoś ostatnio nic nie denerwuje :)
    Masz dobre podejście, najlepiej po prostu słuchać lekarza i własnej intuicji. U mnie dopiero w 5 miesiącu zaczął rosnąć brzuszek, a nawet teraz gdy już widać tak dość konkretnie spotykam się z opinią że i tak jest mały. A ja uważam, że naprawdę każdy organizm jest inny- u jednych widać już w 3 miesiącu, a u innych nawet w 9 brzuszek wydaje się być mały. Nie ma reguły :) Najważniejsze, że nasze dzidziutki dobrze się rozwijają, to jak wyglądamy to sprawa naprawdę drugorzędna. Niemniej jednak jest takie zjawisko, że prawie każda napotkana osoba, która wie, lub dowiaduje się że jesteś w ciąży, czuje silną potrzebę dania jakiegoś komentarza- albo na temat wyglądu, albo na temat ciąży. Trzeba mieć do tego zdrowy dystans, bo inaczej można by zwariować :)
    A jak się czujesz? Dolegliwości doskwierają? Niedługo poczujesz ruchy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wrażenie, że według niektórych osób w ciąży trzeba być wielkim jak słoń i przytyć co najmniej 15kg i wtedy jest"zdrowo" . Ciągle słyszę, że jestem za chuda i głodzę dziecko. Ale niech sobie gadają jak im jęzora nie szkoda 😂 Wiem, że niektóre osoby rzeczywiście życzą mi dobrze i chcą, aby było jak najlepiej, ale są i te, które chcą pokazać po prostu, że są specjalistami w temacie a ciąża to "nie choroba,".
    Ja czuję się dobrze, mdłości przechodzą a poza porannym bólem kręgosłupa po spaniu-jest całkiem dobrze. No i nareszcie pojutrze całkowicie mogę odstawić luteine:) moje łożysko jest pięknie rozwinięte i dr twierdzi, że nie muszę dalej faszerować się progesteronem.

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie mogę, co kogoś interesuje w jaki sposób chodzisz na wizyty do lekarza, Boże ja nigdy nie zrozumiem ludzi... Tak jak mówisz, nigdy nikt się nie interesował tysiącami złotych wydanymi na leczenie a tu nagle są mądrzy i doradzają,aby chodzić na darmowe wizyty. Popieram Cię w 100%, nigdy nie poszłabym na wizytę ciążową na nfz, nie zrobiłabym tego w "zwyczajnych" okolicznościach, a po leczeniu niepłodności tym bardziej. Moja teściowa od kiedy wie o naszych staraniach zawsze powtarzała mi, że "po co robić takie rewolucje, natura najlepiej wie kiedy jest odpowiednia pora" Także to taka "złota rada" jeszcze sprzed ciąży, na rady ciążowe zapewne przyjdzie pora niebawem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, teściowe to podejrzewam osobny rozdział, a w zasadzie temat na osobną książkę każdej z nas :)

      Usuń
    2. Hehe może i racja :) Moja teściowa jest ogólnie bardzo w porządki, no ale ten stereotyp nie wziął się znikąd, więc coś szczególnego jest w każdej z nich :D

      Usuń
    3. To prawda, o teściowej to musiałby być osobny rozdział😂 w trakcie leczenia też rzeczywiście było trochę tych złotych rad np do mojego męża:"a może przyjść ci pomóc" i inne głupie i przykre. Ogólnie nie mam nic do tego, gdy ktoś doradza i wypowiada się w temacie, o którym ma pojęcie i fachową wiedzę jak w tym przypadku-wiedzę medyczną. Ale "mądre" rady to wpuszam i wypuszczam drugim uchem :)

      Usuń
    4. Dokładnie, nie ma co się denerwować skoro rozmówca i tak do końca nie wie o czym mówi :)

      Usuń
  4. Takie "złote rady" najlepiej jednym uchem wpuścić, a drugim wypuścić. Czasami od niektórych jest to silniejsze, aby wchodzić w czyjeś życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak staram się podchodzić do tego. Masz rację, ludzie uwielbiają wchodzić w czyjeś życie, zwłaszcza wtedy gdy w ich życiu nic się nie dzieje ;)

      Usuń
  5. Dokładnie to znam, wszyscy wiedzą lepiej. Po co Ci to, a po co Ci tamto... Ehh... Rodzina, przynajmniej ta najbliższa na szczęście opanowała się przed głupimi wypowiedziami, ale ta dalsza i znajomi to już temat rzeka... Może to głupie, ale najbardziej irytują mnie teksty (dodam że osób, które wiedziały o poronieniach, ponieważ dość otwarcie o tym mówiliśmy w pewnym momencie) w stylu: "po co Wam dziecko, wiesz ile to wysiłku?" albo "zobaczysz jeszcze będziesz chciała się go pozbyć na kilka dni, żeby mieć spokój" itp. itd. Nie mówię, że tak nie będzie, że nie powiem, że jestem zmęczona, ale teraz kiedy wiem, co mogę stracić i jak bardzo to boli, takie słowa doprowadzają do szału...
    A tak odnosząc się do tego co napisałeś, nie mogę zrozumieć, czemu innych tak bardzo interesuje, co i jak robisz w swoim życiu. To nasz wybór do jakiego lekarza idziemy, jakie kupujemy ubrania i na co nas stać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, szczególnie, gdy takie słowa padają z ust bliskich, którzy znają historię, to najbardziej nas dotyka. Tak jakby dla tych osób to, co się nam wydarzyło w przeszłości nie miało znaczenia.
      Mnie to właśnie zirytowało, że ktoś liczy moje pieniądze i wie lepiej, jak mam je wydawać. A przecież jestem dużą dziewczynką już😂😉mi się wydaje, że to chyba taki typ ludzi, którzy na każdy temat mają swoje trzy grosze. O tych wizytach lekarskich dręczyła mnie osoba, która oczywiście nie miała takich problemów z zajściem w ciążę jak ja.

      Usuń
  6. Crazy-cat-lady8 marca 2018 16:24

    No w koncu Cie znalazlam! Codziennie zagladalam na starego bloga i nic :( Dobrze ze weszlam w komentarze bo bym pomyslala ze juz nie chcesz pisac bloga ;)
    Ach te 'zlote rady', chyba wszystkie musimy przez nie przejsc :) A te rady od tesciowych to juz calkowicie zwalaja z nog ;)
    Rosnijcie zdrowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do utraty starego bloga przyczynił się mój mąż, który przywrócił ustawienia fabryczne na MOIM telefonie i dzięki temu utraciłam dostęp do bloga. Możesz sobie wyobrazić jak byłam na niego wściekła. Tak mi podniósł ciśnienie wtedy, że musiałam całego granata zjeść na obniżenie😉😂
      No a ja czekam na wieści co u Was! Ale widzę że dzierganie Cię pochłonęło. Tak po cichu liczę na jakąś czapkę-myszkę albo żabkę dla mojego synka 😃

      Usuń
    2. Crazy-cat-lady9 marca 2018 14:52

      A moze byc Kubus Puchatek czy zalezy Ci na myszce lub zabce? Dla mnie to nie problem zrobic czapy :)

      Usuń
    3. :)))) już się cieszę na samą myśl, widziałam u Ciebie kiedyś myszkę i żabkę i tak mi się spodobały.....mmmm.... już się rozmarzyłam widokiem mojego synka w którejś.
      Puchatek też byłby fajny, wszystko co ciocia Edytka nam zrobi, będzie piękne. Masz po prostu niesamowity talent :)) szkoda, że sama nic nie potrafię, to już bym porobiła całą kolekcję, bo czasu mam sporo ;)

      Usuń
  7. Będzie tylko gorzej :-)
    Co do ciąży na nfz... Ja chciałam prowadzićna na nfz, ale... jak dzwoniłam w styczniu proponowali mi pierwszą wizytę na czerwiec!
    Spodnie ciążowe też zaczęłam nosić w pierwszym trymestrze albo na początku drugiego, dla wygody i bezpieczeństwa Małego, nie chciałam go uciskać, a też mnie klasyczne jeansy uwierały, choć nic nie było widać.
    A co do wagi... Ja też długo nie przybierałam, by ostatecznie z 55 kg dobić do 70!
    Jejku już 16 tydzień! Ale czas zapieprza! Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno będzie gorzej;) najbardziej to pewnie teściowa będzie mnie denerwować, gdy Dzidziuś się urodzi. Wczoraj przyszła do nas i szukała kurzu na szafkach, bo remontujemy pokój dla dziecka a wiadomo, że przy cekolowaniu trzeba kilka razy wycierać wszystko dookoła, to zapytałam się jej (niby to żartem😂)" czy mamusia już do domu nie idzie przypadkiem?" Heh,ale podziałało ;)
      U nas z wizytami na nfz podobnie a niby kobieta w ciąży ma zagwarantowane prawo do szybkiej obsługi. To wszystko tylko zapisy w ustawie a rzeczywistość zderza się ze ścianą. Na początku nie byłam aż tak przekonana do mojej dr, ale teraz widzę, że nie było czego się obawiać a w sytuacjach kryzysowych zawsze mogę na nią liczyć, mogę do niej zadzwonić i się skonsultować telefonicznie. Chociażby teraz, gdy dopadło mnie przeziębienie i domowe sposoby nie pomagały, doradziła mi co mogę stosować bezpiecznego dla Maluszka i dzięki niej jestem prawie zdrowa. Kazała mi jednak iść też do internisty (nfz) a ten powiedział mi, że nie mogę nic brać, bo wszystko to chemia i mam czekać na anginę-wtedy zapisze mi antybiotyk. To są absurdy, ale tak jest faktycznie😂

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty