Na rozdrożu

Jak dobrze być w domu.
Fizycznie czuję się lepiej, psychicznie gorzej. Dzisiaj kręgosłup daje mi się we znaki. A jeszcze tyle tygodni przede mną...

Jeszcze raz dziękuję Wam za wsparcie w czasie mojego pobytu w szpitalu. Nie mogłam Wam odpisać, bo telefon, który miałam ze sobą był zalogowany na inne konto. Na to z bloggera nie mogłam się zalogować, bo uruchomiłam alert bezpieczeństwa, który mogłam odblokować jedynie poprzez działanie na komputerze lub tablecie a tych nie miałam ze sobą. Każdy komentarz była dla mnie wsparciem w tych chwilach niepewności.

Pierwszy trymestr to była sielanka. Zero problemów. Irracjonalny strach o dziecko, niczym nie poparty to kropelka w morzu w porównaniu do tego, co przeżyłam. Można nawet powiedzieć, że mogłam bez obaw cieszyć się ciążą. Nic nie mąciło mojej radości. Teraz jest we mnie pełno strachu i obaw. Niepewności. Zachwiania poczucia bezpieczeństwa, które jest jedną z najważniejszych potrzeb człowieka.
Nie czuję się bezpiecznie. Pobyt w szpitalu i rozmowa z lekarzem uświadomiły mi, że jestem kłębkiem nerwów. Emocje, które kumulowały się we mnie, które starałam się wypierać, uderzyły ze zdwojoną siłą w krytycznym momencie.

Stoję na rozdrożu. Nie wiem, co dalej.
Zastanawiam się nad zmianą lekarza. Mam trzy opcje, które biorę pod wzgląd:
1) Zmiana lekarza-ordynator ze szpitala, gdzie będę robić.
Plusy: no ich chyba nie trzeba przedstawiać ;) w razie porodu świetna opieka. W czasie mego pobytu w szpitalu przeprowadził ze mną szczegółową rozmowę i wytłumaczył wszystko "jak Abel krowie";)) na tyle skutecznie, że największy strach ze mnie uleciał.
Minusy: byłam kiedyś pacjentką tego w pewnym etapie leczenia niepłodności. Leczył mnie na tarczycę, którą miałam zdrową. Przy tsh oscylującym w granicach 1-1,5 przepisywał mi co prawda niskie, ale jednak dawki euthyrox'u. Po kilku miesiącach wyglądałam jak śmierć i nie mogłam przytyć. Na szczęście w tym czasie trafiliśmy do Kliniki Leczenia Niepłodności. Lubi kasę i prywatne pacjentki.

2) Zmiana lekarza- dr, która prowadziła ciążę moich sióstr.
Plusy: byłam kiedyś u niej na wizycie, gdy miałam okropne kłucia w podbrzuszu. Zbadała mnie najpierw na fotelu, potem na usg. Bardzo rzeczowa, konkretna, starannie przeprowadza wywiad. Nie śpieszy się nigdzie;) Wówczas byłam zadowolona z wizyty. W trakcie ciąży mojej siostry wykryła wodonercze, które wraz z rozwojem ciąży zanikło. Tak więc widać, że bardzo rzetelnie przeprowadza badania. Jako, że to była pierwsza ciąża mojej siostry, to dawała jej wiele wskazówek, nawet jakiego płynu do higieny intymnej używać;)
Minusy: nie pracuje w szpitalu, gdzie będę rodzić.

3)Pozostanie u dotychczasowej dr.
Minusy: nie pracuje w szpitalu, gdzie będę rodzić. Nie wykryła nadżerki u mnie (moja siostra mówi, że może nie chciała mi o tym mówić, bo to się i tak po ciąży leczy-nie wiem, nie znam się. Nigdy nie miałam tego. Podejrzewam, że nabawiłam się tego od aplikatora do luteiny, gdy na siłę próbowałam go tam;) wcisnąć). Szybko przeprowadza wywiad.
Plusy: pod jej opieką poczułam się bezpiecznie, to ona sprawiła,że poczułam się pewnie w ciąży. Nie zastanawiałam się nad ewentualnymi zagrożeniami, tylko najzwyczajniej w świecie cieszyłam się ciążą. W razie problemów była zawsze pod telefonem i mogłam na nią liczyć. Przejmuje się losem pacjenta. Może zbyt pochopnie, ale skierowała mnie do szpitala, aby mnie zbadali podczas jej nieobecności. Zna nasze przejścia i rozumie nasze obawy.

Nie mam pojęcia, co zrobić. Jestem kompletnie rozdarta. Za tydzień mam mieć kontrolę (prywatnie) u ordynatora. Ale nie jestem przekonana do niego. Jako jedyny twierdzi, że skraca mi się szyjka, gdzie badało mnie 3 lekarzy wcześniej i nic takiego nie stwierdzili.Za chwilę mówi, że jest wszystko w porządku,szyjka ma taką budowę, nie ma rozwarcia i nie jest ona niewydolna. Robi zamęt. Mam wrażenie, że chce mnie naciągnąć na kasę. Nie mam pojęcia, w co gra. Nie ufam mu. Ale jednak jest tam ordynatorem, więc chyba to też coś znaczy.
M. mówi, że dr na półówkowym namieszała i mam zostać u swojej dr. bo to nie jej wina, że stało się, jak się stało. Ona się przestraszyła i chciała mi pomóc, dlatego wysłała mnie do szpitala na kontrolę. Zawsze mogłam na nią liczyć. Gdy nie odebrała telefonu, to zawsze oddzwoniła. No ale tej nadżerki nie zauważyła czy nie chciała mi powiedzieć? Nie wiem..
Nie wiem, co dalej. Mam jeszcze trochę czasu do namysłu. A Wy co zrobilibyście na moim miejscu?

Komentarze

  1. Marysiu, ja mam takie zdanie, że najlepiej być pod opieką lekarza, który pracuje w szpitalu, w którym będziesz rodzić. W mojej opinii płyną z tego same korzyści, przede wszystkim miałabyś pod ręką swojego lekarza, który zapewniłby Ci odpowiednią opiekę - szczególnie z naszym bagażem doświadczeń. Być może moje podejście wynika też z doświadczeń moich dwóch znajomych, których porody mogły skończyć się różnie, bo nie były pacjentkami "priorytetowymi"... Wiem - okrutne, ale one przekonały się, że tak wygląda życie. Być może to też zależy od samego szpitala i jego opinii, to nie były duże miasta, więc może to indywidualne przypadki. Ja jednak jedtem mieszkanką jednego z tych miast i dla własnego spokoju wybrałam lekarkę, która pracuje w szpitalu. Z drugiej strony swojemu lekarzowi trzeba ufać i jeśli czujesz się bezpiecznie u swojej pani doktor to może faktycznie posłuchaj M. i nic nie zmieniaj? A na najbliższej wizycie zapytaj ją o tą nadżerkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko mi będzie podjąć decyzję. Przede wszystkim dlatego, że byłam już pacjentką ordynatora i nie mam dobrych wspomnień. To przede wszystkim człowiek nastawiony na zysk. Mam trochę żalu o te nadżerkę, ale mimo wszystko czułam się bezpiecznie pod jej opieką.
      Mam twardy orzech do zgryzienia. Mieszane uczucia. Może poniedziałkowa wizyta rozwieje moje wątpliwości. Tak bym chciała, żeby wszystko było dobrze...

      Usuń
    2. Marysiu, będzie wszystko dobrze, najważniejsze, że dzidziuś ma się dobrze i tak już zostanie kochana, musisz sobie tylko dokładnie przemyśleć ten temat i podjąć decyzję. Jestem pewna, że po rozmowie z Twoją lekarką w poniedziałek będziesz miała jaśniejszy pogląd na sprawę :*

      Usuń
    3. W poniedziałek idę do ordynatora. U mojej mam wizytę dopiero 26 kwietnia... więc mam jeszcze sporo czasu na zastanowienie. Tak się boję, co mnie czeka... Ale ta myśl, że z Dzidzią wszystko dobrze mnie pociesza. A wiesz, że to ma być dziewczynka jednak:))) będę miała swoją małą kopię😃 😃😃

      Usuń
    4. No coś Ty, taką niespodziankę Ci dzidzia zrobiła? :D Nieźle :) Dobrze, że nie zdąrzyłaś kupić wyprawki w niebieskim kolorze :D I musicie wymyślić nowe imię :))))

      Usuń
    5. Imię tata wymyślił:)) a mi się też podobało. Tak bardzo kocham to dzieciątko moje, że gdyby jej się coś stało, nie dałabym rady. Też tak masz, że większość Twoich myśli w ciągu dnia krąży wokół dzidzi??czy tylko ja taka obłąkana jestem?😂mam wrażenie,że z M. tylko o tym gadam. Cały czas mu mówię, gdzie mnie kopie😂

      Usuń
    6. Fajnie masz, że czujesz to kopanko, ja już się nie mogę doczekać do USG prenatalnego, dzidziuś będzie się już poruszał i po prostu nie mogę się doczekać kiedy to zobaczę :))) ❤ Ja ciągle o tym nie rozmawiam, ale cały czas myślę, teraz mam bardzo dużo czasu dla siebie więc nie ma dnia, żebym nie popatrzyła na jakąś wyprawkę w necie albo wózek albo poczytała coś o pielęgnacji noworodka :) No i codziennie zaglądam do pokoiku, który będzie za kilka miesięcy przygotowywany dla brzdąca i sobie rozmyślam jak ustawić mebelki i jakie zasłonki powiesić :))) Także jest super :) I jestem dobrej myśli - bo nie może być inaczej. Zdradzisz jakie imię wybraliście dla Waszej królewny? :)

      Usuń
    7. To już niedługo a dopiero co pisałaś o pozytywnej becie :)) czas tak szybko ucieka. Usg prenatalne było dla mnie wielkim stresem ale i wielką radością, bo wszystko było dobrze a takie usg dłużej trwa niż normalnie. I można się napatrzeć do woli :)) a po tym usg zobaczysz jak Ci zleci do pierwszego kopnięcia :) na początku są to sporadyczne, pojedyncze kuśkańce a z każdym dniem czuje się tego coraz więcej. Moja dzidzia pierwszy raz kopnęła mnie w kościele. To takie wzruszające...zawsze w kościele kopie.Pewnie cieszy się, że przyszła do Bozi 😉😂

      Usuń
    8. Ps. Marcelinka ❤ a Wy macie już jakieś typy?

      Usuń
    9. Jejku super się to czyta :) Już się nie mogę tego doczekać 💛💚💙 My mamy jeden typ dla dziewczynki i tu nie było żadnych wątpliwości, jednomyślność na 100% - Zosia, a dla chłopca mamy 3 typy, ale żaden na 100% do nas nie przemawia więc nie wiem na czym stanie - Staś, Nikodem i Gabryś, ale chyba Staś najbardziej nam się podoba 😊

      Usuń
    10. PS. Marcelinka ślicznie ❤❤❤

      Usuń
    11. Śliczne imiona :))) mi też podobał się Staś, nawet siostrzenica tak nam wymyśliła, ale M. się nie zgodził. A Zosię też jedną znam i dobrze mi się kojarzy :) Marcelinka to znaczy "mały bojownik" po tacie 😉😂opis charakterologiczny tego imienia jak najbardziej pasuje do tatusia😂

      Usuń
    12. Super :) W sumie mi ten "mały bojownik" skojarzył się od razu z tym, że mała długo walczyła o siebie zanim pojawiła się w brzuszku mamy i teraz razem z Wami już niedługo zakończy tę podróż przez niedogodności od losu 🙂 Ja nie sprawdzałam nawet opisów, bardziej sugerowaliśmy się skojarzeniami, mieliśmy jeszcze inne imiona w zanadrzu, ale odpadły od razu jak pomyśleliśmy sobie o niektórych osobach je noszących 😀

      Usuń
    13. MarysiaK - Marcelina super imię. :)

      Droga Nie Na Skróty - mój mąż zawsze mówił, że u nas będzie Zosia, bo ja wszystko chcę robić sama, no, ale teraz Wiktoria i nie ma innej opcji. Ale Zosia ładnie :)
      A co do chłopca, to z tych co wymieniłaś wybrałabym Staś :)
      Nam podoba się jeszcze Adaś dla chłopca.

      Usuń
    14. Marcelinka- śliczne imię, też nam się podobało <3

      Usuń
    15. Hihi 😊 Sesi, cieszę się, że podobają Ci się imiona 🙂 Co do Zosi moja siostra miała to samo skojarzenie, ja nawet o tym nie pomyślałam, po prostu spotkałam kiedyś dziewczynkę o tym imieniu i pomyślałam, że strasznie mi się podoba 🙂

      Usuń
  2. Wiesz, ciężko doradzić coś w tej sytuacji. Ja zdecydowałam się zmienić lekarza (choć "mój" ordynator okazał się super człowiekiem- ale to było dopiero nasze pierwsze spotkanie, więc w zasadzie poza pierwszym wrażeniem ciężko mi cokolwiek powiedzieć), choć do mojego, prowadzącego ciążę od początku, miałam 100% zaufanie i z ciężkim sercem podjęłam tę decyzję. Ale tak jak Agnieszka wyżej napisała- moje dotychczasowe doświadczenie również mówi mi, że lepiej mieć "swojego" lekarza w szpitalu. Ale o tym przekonasz się dopiero, kiedy takiego będziesz miała na miejscu. Kiedy go nie masz, nie zauważasz tego na pierwszy rzut oka. A jeśli chodzi o ordynatora to już w ogóle.. Ordynator na oddziale "wszystko" może. I to on podejmuje zawsze ostateczne decyzje.
    A jeśli chodzi o Twoją lekarkę- ja bym jej nie osądzała zbyt pochopnie. Ona Cię wysłała do szpitala nie z powodu jej widzimisię, ale pewnie dmuchając na zimne. Jeśli byłabym na Twoim miejscu i rozważała zmianę, to chyba jedynie na tego ordynatora. Bo wiesz.. każdy inny lekarz ma tyle opinii ilu pacjentów. Siostrom mogła przypaść do gustu, a Tobie może się nie spodobać- zwłaszcza, że swoją do tej pory bardzo chwaliłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie szczęście miałaś, że Twój ordynator to fajny człowiek. Ja jeszcze nie podjęłam decyzji, ale pewnie, jeżeli będzie źle to zdecyduję się na prowadzenie ciąży u niego, bo w razie gdyby było źle i gdybym faktycznie musiała trafić do szpitala, to dobrze, abym była pod jego opieką.
      Szkoda, że"nasz" lekarz ma tak daleko gabinet. Tam czułabym się najpewniej. Teraz z niecierpliwością czekam na poniedziałek. Zobaczymy jak sytuacja...

      Usuń
  3. Nie wiem gdzie mieszkasz, jakie masz doświadczenie, ale wedle mojej wiedzy (a nie jestem laikiem) lekarz, ze szpitala w którym rodzisz, to dość spory mit. Wcale nie jest tak, że jest to niezbędne, poza tym biorąc pod uwagę w ilu miejscach pracują teraz lekarze masz średnią szansę, że ten, którego wybrałaś, akurat będzie przy Twoim porodzie. Lekarza prowadzącego trzeba wybierać takiego, żebyś czuła, że mu ufasz, że masz poczucie bezpieczeństwa i obierasz wrażenie, że jego wiedza jest maksymalnie aktualna (wystarczy porównać z fachową literaturą, nie z forum internetowym). Pomocne mogą być opinie na portalach typu znanylekarz.pl itp. ale to nie główne kryterium. Istotne są informacje o lekarzu, jak długo pracuje, gdzie, w czym się specjalizuje i jakie ma podejście.
    A jeśli chodzi o poród to wybiera się miejsce, które ma pozytywną opinię innych matek. Kryterium nie może być fakt, czy pracuje tam nasz lekarz, czy nie, bo prawdopodobnie na 80% nie masz szansy trafić na niego w czasie porodu. A z doświadczenia wiem, że ordynator w szpitalu (jeśli nie dostanie wcześniej sporej sumki) będzie interesował się pacjentem najmniej.
    http://www.gdzierodzic.info/ na tej stronie możesz poczytać o szpitalach.
    Takie jest moje zdanie, ale oczywiście wybór należy do Ciebie.
    I nie martw się, wszystko będzie w porządku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie mam podobne uczucia w stosunku do tego ordynatora. Kasa, kasa i jeszcze raz kasa. A nie mam do niego zaufania. Wcześniej byłam jego pacjentką i jego porady nic nie wniosły do leczenia niepłodności. Tak jak pisałam-leczył mi zdrową tarczycę. Na wizytach nie zlecał nowych badań, tylko ciągle to samo badał a przecież diagnostyka niepłodności jest rozległa. Dopiero w KLN zostałam fachowo przebadana.
      Tak więc trudno mi będzie mu zaufać...moja koleżanka prowadziła u niego ciążę ale ona nawet usg półówkowego ani prenatalnego nie miała, tylko zwykłe usg co wizytę... jak dla mnie to słabo jak na wizyty prywatne. Tak jakby ordynator nie chciał dać innym zarobić albo nie chciał, żeby ktoś podważał jego kompetencje (w razie wykrycia nieprawidłowości). Nie wiem, co zrobić..obym podjęła dobrą decyzję.

      Usuń
    2. Nikt za Ciebie tej decyzji nie podejmie. Kieruj się intuicją, poczuciem bezpieczeństwa i zaufania w kontakcie z lekarzem. To jest najważniejsze.
      A ordynatorzy tak mają, nie wszyscy, ale większość, niestety...

      Usuń
  4. Tak jak pisze Sesi- warto kierować się opiniami, oczywiście mocno przesianymi, bo jak wiadomo- ilu ludzi tyle opinii. Ja wiem, że ze wszystkimi ważnymi decyzjami w tym szpitalu, gdzie ja chcę rodzić czekają i tak na ordynatora i to do niego należy ostatnie zdanie. Mój lekarz też mi polecił, żeby udać się na wizytę już teraz, żeby mógł nas choć trochę lepiej poznać i kojarzyć.
    Mnie nawet nie zależy, żeby on był przy porodzie, w zasadzie i tak najwięcej pomaga w tym momencie położna. Zdecydowałam się na zmianę na niego, dmuchając na zimne. W razie koniecznej cesarki, w razie jakichś komplikacji itp. No i ma bardzo dobre opinie i zrobił na mnie dobre wrażenie. Ale jeśli chodzi o ordynatora z mojego szpitala, to najgorszemu wrogowi bym tego nie życzyła. Jedyne moje skojarzenie z nim to RZEŹNIK. Także rozumiem Twoje obawy, bo nie wszyscy są w porządku. Poczekaj do poniedziałku i myślę, że sama będziesz wiedziała co zrobić :)
    Cały czas jestem pod wrażeniem, że jednak dziewczynka :) Jaka była Wasza reakcja na tę informację :)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mnie rozumiesz :) i fajnie, że Wam się trafił fajny ordynator;) masz rację z tymi opiniami. Każdy ma inny standard. Dla mnie standardem w ciąży jest robienie badań prenatalnych a dla kogoś innego jest to wymysł i zbieranie dodatkowej kasy. W szpitalu jeden z lekarzy zapytał mnie dlaczego byłam objęta programem prenatalnym- dla mnie to było dziwne pytanie, szczególnie w ustach lekarza. Moim zdaniem taki program należy się każdej kobiecie, a nie tej, która może je opłacić z własnej kieszeni bądź ma jakieś wskazania.
      Mam nadzieję, że poniedziałek przyniesie jakieś nowe, pozytywne wieści. Oby wszystko ostatecznie zakończyło się tylko niepotrzebnym stresem.

      Usuń
  5. A może zostań u swojej lekarki, a co kilka tygodni udaj się na wizytę do ordynatora? Albo pochodź do niego już pod koniec ciąży... Trzymam kciuki za dobre decyzje, no i za szynkę, by się trzymała mocno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to chyba najbardziej optymalne podejście. Jak będzie nas pamiętał, to też będzie inaczej w razie komplikacji. A jakoś nie widzę się jako jego pacjentkę, chyba mam za dużo obaw.. dziękuję za kciuki, teraz się szczególnie przydadzą:)

      Usuń
  6. Daj znać jakie wrażenia po dzisiejszej wizycie i co nowego u maleńkiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) uff...z szyjką bez zmian, nic się nie dzieje. Muszę dalej brać luteinę,prowadzić oszczędny tryb życia i będzie dobrze. Dzidzia też zdrowa. Lekarz pamietał mnie ( zresztą takiej panikary kto by nie pamietał😂). Trochę się uspokoiłam, ale poczuję zupełny spokój po wizycie u mojej dr. Nie chcę niczego zmieniać, bo czuję się tam bezpiecznie...a do ordynatora pójdę na kilka wizyt kontrolnych i przed porodem, żeby tak jak pisała Ola- mnie pamiętał:)
      Jutro może coś więcej skrobnę co u nas ;)
      P.s miło, że pamiętałaś o nas 😃😃

      Usuń
  7. Ale ze mnie gapa! Dopiero teraz odkryłam nowy adres Twojego bloga. Cieszę się, że po dzisiejszej wizycie wszystko OK i że udało Ci się podjąć decyzję odnośnie lekarza. Ja pewnie zdecydowałabym się na podobne rozwiązanie. Wszystkiego dobrego dla Was!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję😘wierzę, że teraz już będzie dobrze. Przed samą wizytą poczułam jakiś spokój, chociaż długo trzeba było czekać w kolejce.. śmiałam się potem do męża, że kolejki jak na nfz 😉😂 ale to ordynator, więc sama funkcja robi swoje. Nie mogłam podjąć innej decyzji, nie czułabym się komfortowo mając na względzie wcześniejsze doświadczenia z tym lekarzem.

      Usuń
  8. Ja w ciąży chodziłam na wizyty do ordynatora patologii ciąży szpitala, w którym rodziłam. W sumie to chodziłam do dwóch lekarzy jednocześnie- bo po moich długich staraniach i ciąży z in vitro miałam obsesję, że za chwilę coś się stanie, że coś będzie nie tak i biegałam od gabinetu do gabinetu co 2 tygodnie. A ciąża przebiegła książkowo :) Ale pomysł z chodzeniem do ordynatora był najlepszym, na jaki mogłam wpaść. Będąc w szpitalu miałam super opiekę- przed, w trakcie cesarki i po niej. Dlatego takie rozwiązanie gorąco polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma inne doświadczenia..ja nie mam zaufania do tego lekarza. Ale wierzę Ci, że opiekę miałaś super, na pewno zajął się Tobą "inaczej" skoro byłaś jego prywatną pacjentką. Ja co jakiś czas pójdę sobie na kontrolę do niego tak, żeby mnie zapamiętał;) ale zdecydowałam się pozostać u swojej dr.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty