Obserwacja w szpitalu

Ledwie opublikowałam poprzedni post a już pojawiły się nowe komplikacje. Mam za sobą kolejny pobyt w szpitalu. Co prawda cieszę się, że diagnoza się nie potwierdziła, ale strach pozostał. Mniejszy niż po poprzednim pobycie w szpitalu, ale jednak. 

Była chyba środa. Zauważyłam, że moja bielizna jest niepokojąco wilgotna. Ale doświadczenie, które już zdobyłam podpowiadało mi, aby nie panikować w tej sytuacji. Jest ciepło, mogłam się spocić albo zwyczajnie w świecie mój pęcherz mógł być bardziej dziurawy, że tak powiem ;). No więc postanowiłam zachować spokój i nie siać niepotrzebnego stresu. Ale w czwartek nie było nic lepiej a raczej coraz bardziej czułam się zaniepokojona. W piątek rano właściwie po wstaniu z łóżka miałam wrażenie, że po raz kolejny coś ze mnie poleciało. Niekontrolowanego. Zadzwoniłam do mamy i gdy zapytała się jak się czuję nie mogłam udawać, że  nic się nie dzieje. Opowiedziałam jej co mnie zaniepokoiło a ona zadzwoniła do swojej znajomej, która pracuje w szpitalu, co prawda nie na oddziale ginekologicznym, ale jednak wiedzę medyczną ogólną ma. I ona stwierdziła, że absolutnie muszę to skontrolować. Jako, że to był piątek a moja dr nie jest dostępna tego dnia, postanowiłam odwiedzić poradnie ginekologiczną w szpitalu. Tam okazało się, że dr nie ma ale była za to położna, która pracuje u mojej dr i po przedstawieniu jej sytuacji kazała mi się udać na izbę przyjęć. 
I tak zostałam przyjęta na PORODÓWKĘ!Już możecie wiedzieć, co czułam, gdy usłyszałam na jaki oddział idziemy... Zaraz miałam wykonane badanie fizykalne (strasznie bolesne!) i podłączona pod ktg i kroplówkę z magnezem (bardzo twardy brzuch). Gdy już dr mnie zbadał i powiedział, że worek owodniowy cały i szyjka zamknięta emocje wzięły górę a łzy leciały bez kontroli. Gdy się trochę uspokoiłam to powiedziałam dr, że jest to ciąża z ivf. I tu dostałam wykład, że nie znam skali ważności, co jest ważne i co powinno niepokoić, jakie sygnały, że z takimi objawami jakie miałam to od razu jedzie się do szpitala a nie czeka kilka dni a ivf nie ma nic do tego. Nie dał mi się nawet wypowiedzieć a chciałam powiedzieć, że ostatnio właśnie dostałam wykład na temat zatajenia ivf, gdy byłam w tym szpitalu a informacja ta wypłynęła z dokumentacji a nie bezpośrednio ode mnie. Ech..ci lekarze.. Ale po jakiejś chwili lekarz widział, ze chyba przesadził, bo potem nawet podał mi torebkę, abym mogła odebrać telefon od męża i kazał mi go uspokoić, że jestem pod opieką. PO dwóch godzinach zostałam przeniesiona na ginekologię. Dostałam ten sam pokój. Usiadłam na krześle i znowu popłynęłam. Dobrze, że trafiłam na fajną współtowarzyszkę niedoli, która miała dużo wyrozumiałości i wspierała mnie mówiąc, że chyba każda kobieta tutaj przechodzi ten etap. Gdy już się wypłakałam i mogłam spokojnie porozmawiać okazało się, że ona siedzi tam już tydzień (była po terminie) i codziennie ją zwodzili, że zaraz zrobią jej test z oksytocyną. Cały tydzień w szpitalu na pewno jej też się dał we znaki, bo szpital to nic przyjemnego. Okazało się również, że mamy podobne wizje na wychowanie i dużo czasu rozmawiałyśmy o akcesoriach wyprawkowych. 
Późnym wieczorem zdziwiło nas, że obchodu nie było jeszcze. No i ona postanowiła zapytać o to położne. Niestety to, co usłyszała wprawiło mnie w ponury nastrój a w oczach znowu pojawiły się łzy, bo okazało się, ze ma oddział trafiła pacjentka po poronieniu a obchód opóźni się właśnie przez zabieg. 
Co prawda dziewczyna, która straciła ciążę była sama w pokoju a nie z ciężarnymi, ale ten, kto był kiedyś na oddziale to na pewno wie,co teraz napiszę. Na oddziale zawsze są jakieś ciężarne i co kilka godzin jest wykonywane ktg. Uwierzcie, ten sprzęt słychać w nocy na całym oddziale. Co kilka godzin słyszysz bicie serca czyjegoś dziecka... w momencie, gdy własnie komuś zawalił się świat:((((
Moja współtowarzyszka, która miała dużo spacerować postanowiła ograniczyć się do naszego pokoju i wokół niego tak, aby nie pokazywać się ze swoim brzuchem. Widać jeszcze zdarzają się normalni ludzie, którzy pomimo tego, że nie mieli żadnych kłopotów z zajściem w ciążę ani z ciążą, nadal potrafią się zachować jak ludzie. 
Następnego dnia, po obserwacji i wykonanym usg (oczywiście musiałam to wymusić) udało mi się dostać wypis do domu. Otóż okazało się, że objawy, które mam są wynikiem infekcji a nie sączących się wód płodowych. Tak więc ten post też piszę ku pokrzepieniu serc ;) na przyszłość, może moja wiedza przyda się komuś innemu. Gdy pojawią się takie objawy: wzmożona wydzielina, uczucie mokrości, to należy to skonsultować z lekarzem a, gdy nie ma takiej możliwości, to trzeba udać się do szpitala, ponieważ sączenie wód płodowych można  łatwo pomylić z infekcją, popuszczaniem. Ale jak widać nie zawsze musi okazać się, że to sączenie dlatego lepiej nie popadać w rozpacz jak ja :) bo może okazać się to tylko lub aż infekcją. 

Komentarze

  1. No w końcu jakieś posty... co kilka dni zaglądałam zobaczyć co u Was i cisza, aż tu nagle dwa na raz! No nie fajne te stresy, ale najważniejsze, że wszystko w porządku. Już niedługo! Trzymamy wszyscy kciuki! I pisz czesciej. Cokolwiek. Nawet o tym jak dzień spędziłaś, bo czemu nie ;) hehe
    pozdrawiam cieplo !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję🙂Bardzo bym chciała, aby to był już koniec tych wszystkich przejść. Wpisy rzeczywiście rzadko się pojawiają, bo i też u mnie niewiele się dzieje. Mój dzień wygląda praktycznie tak samo. Rano śniadanie, leki i potem cały dzień z książką. Około 14-15 wstaję aby zrobić jakiś szybki obiad, po 16 wraca mąż, który jest w domu godzinę i leci dalej a ja sama zostaję do wieczora.
      Ogólnie nie jestem za zaleceniami leżenia plackiem w ciąży, bo podobno to nie pomaga a jedynie przyczynia się do powstania depresji. Ale tak jakoś boję się nie przestrzegać tych zaleceń mojej dr. Powinnam cały dzień leżeć plackiem, ostatnio dr powiedziała, że nawet obiadów nie mam robić, ale nie potrafię sobie tego odmówić, bo to moja jedyna radość w ciągu dnia😂

      Usuń
  2. Ojejku Marysiu, wyjątkowo nie oszczędza Cię to życie, tyle stresów co przeszłaś podczas ciąży to już limit masz chyba wyczerpany co? :) Już teraz to musi być wszystko dobrze, ja mocno trzymam za Was kciuki, i moje maleństwo w brzuszku też trzyma :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😃😃 mam taką nadzieję, że to już koniec"niespodzianek". Trzymajcie te kciuki mocno😉 dziś zaczynam 33tc więc nie jest źle, najgorsze ryzyko minęło-tak sobie mówię. Jeszcze chociaż 4tygodnie... Dziękuję za każdy dzień, bo jest na wagę złota.
      Muszę to przetrwać.

      Usuń
    2. Przetrwasz napewno, tylko dbaj mocno o siebie i odpuść sobie faktycznie wszystko co możesz 😚

      Usuń
    3. Też tak miałam, kiedy w 34 tc pojawiły się kłopoty z ciśnieniem. Niby świadomość, że gdyby mała się pojawiła to zapewne byłaby gotowa na to, ale właśnie takie myśli, że jeszcze 4 tygodnie, posiedź maluszku jeszcze chwilę. Teraz mam 37 tydz i czekamy, bo teoretycznie wszystko może się już teraz wydarzyć. Wytrwacie! Dobrze, że jesteś pod kontrolą. Dobrze, że jesteś czujna.

      Usuń
    4. Chyba nie wybaczyłabym sobie, gdybym coś zaniedbała. Lepiej dmuchać na zimne, dwa razy sprawdzić niż raz płakać, że coś zostało zaniedbane:(

      Usuń
  3. Dobrze, że znowu wszystko skończyło się pozytywnie 😊
    Sytuację którą opisałaś znam bardzo dobrze. Szkoda że z autopsji. 😢 jednak miło czytać, że są kobiety, które potrafią się zachować wobec takiej sytuacji.
    A Wam dużo zdrówka i trzymajcie się 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Sesi 😘 dobrze, że to był tylko fałszywy alarm. Dziś rozmawiałam z moją dr i ona jest też tego zdania, że wszystko co nas niepokoi trzeba sprawdzać i nie czekać.
      Niestety dziś po wizycie u dr nie mam dobrych wieści. Brzuszek Małej już 2tyg mniejszy. Za tydzień kontrola. Jak będzie gorzej to szpital-pewnie już do końca a nawet wizja cc przes terminem:(((
      Ona jeszcze jest mała...niech tam posiedzi...

      Usuń
    2. Spokojnie. Wszystko będzie dobrze 😊 nawet jeśli miałaby to być cc przed terminem, to Wam już nie dużo zostało. Dobrze liczę że to już jakiś 32 tydzień? Wcześniaki po 32 tygodniu świetnie sobie radzą i zazwyczaj nie widać po ich zachowaniu, że są wcześniakami. A jak wytrzymacie, jeśli Ty będziesz maksymalnie spokojna, do 36 tygodnia to będzie tak jak z Wiktorią, że niby wcześniak, a nic po niej nie widać i rozwój jak u dziecka urodzonego o czasie.
      Także głowa do góry. Zrób ostatnie przygotowania. Zostaw mężowi co ma zrobić w razie "w" i trzymajcie się ciepło 😊

      Usuń
    3. Dobrze pamiętasz, dokładnie 32+5 :) martwi mnie ten brzuszek, zaraz sobie wyobrażam niewiadomo co :(( w tej ciąży przeszłam już tyle, ale ten ostatni trymestr to kumulacja emocji. Najlepszy był pierwszy trymestr;) Co chwilę coś się dzieje. Już wcześniej Mała była drobna, ale na poprzedniej wizycie było książkowo jeżeli chodzi o parametry. A teraz raptem 2tygodnie aż a nie dni czy tydzień:(((. A znowu nogi i stopy ma długie. Dr powiedziała, że może bedzie po prostu długa i chuda-to by było po mamusi;) oby tak było.
      Ale masz rację, muszę być przygotowana na szpital, w tym tygodniu spakuję torbę. Lepiej być zabezpieczonym.

      Usuń
    4. Tak, spakuj sobie wszystko tak jak do porodu i przygotuj sobie też rzeczy, jakbyś miała dłużej zostac w szpitalu. Kiedy okazalo sie, że mój pobyt może okazać się dłuższy to się przeraziłam i gdy mąż miał mi spakować dodatkowe rzeczy to się denerwowałam, bo przywiózł mi coś nie tak. Getry, dres, wygodne koszulki- na oddziale gin.poł. wygodniej jest w normalnych rzeczach niż koszule. Tymczasem trzymam kciuki, żeby malutka była w brzuszku jak najdłużej ☺️

      Usuń
    5. Zapewne tak dokładnie jest, po prostu wysoka, szczupła dziewczyna 😊
      Nasza Wiki też tak ma. Od porodu urosła już 15cm, a jest bardzo szczuplutka i wszystko jest w porządku 😊
      Oczywiście spokój sobie torbę, tak żebyś czuła się przygotowana.
      Będziemy o Was myśleć i życzymy, żeby skończyło się jak najlepiej 😘

      Usuń
    6. Spakuj nie spokój mialo być*

      Usuń
    7. My też o Was intensywnie myślimy i baaaaaaaardzo mocno trzymamy kciuki, żeby malutka Marcelinka wytrzymała w środku jak najdłużej!!! :* :* :*

      Usuń
  4. Dziękuję Wam Kochane za obecność. Obecność innych, silnych kobiet w tym miejscu i mi dodaje sił❤ wczoraj miałam mega doła, ale ocieram łzy i przestaje chlipać w rękaw (może chwilowo;)), bo być może przede mną szpital i muszę cieszyć się tym, że narazie jestem w domu. Chociaż od wczoraj ta moja dziewczynka daje mi popalić. Wczoraj, od początku meczu tak szaleje, chyba chce iść sama pograć za nich na boisko, bo pcha się niesamowicie na szyjke :(( co mnie martwi. To Małe to czysty tatuś-uparciuch niesamowity!mama mowi:nie skacz po szyjce, to skacze. Aż strach przykładać rękę😂 a po arbuzie to chyba na porodówkę mogłabym jechać. Muszę leżeć plackiem, chociaż i tak czuję jak napiera jeżeli niewłaściwe się ułożę. Nie wiem nawet czy dziś będę w stanie zrobić obiad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli młoda już zaczyna swój młodzieńczy bunt i nie słucha matki 😁😁😁 To tak jak moja wczoraj, proszę ją żeby się ładnie ułożyła do badania i trochę poruszała to nie, ona się odwróciła dupą i poszła spać, a po badaniu zaczęła mo i sprzedawać kopniaki, zaczęliśmy z mężem się śmiać, że już zaczęła swój nastoletni bunt i że to za szybko 😲😁😁😁 Marysiu, a teraz tak na poważnie, możesz nie robić tego obiadu i poprosić o pomoc mamę lub męża żeby przywiózł obiad z miasta? Musisz teraz każdą minutę poświęcać na odpoczynek, bo najważniejsze jest, żeby mała wytrzymała u Ciebie w brzuszku jak najdłużej...

      Usuń
    2. Takie charakterne dziewczyny nam się trafiły 😂czyli ta Zosia u Was będzie pasować😉😂 dziś na insta mamaginekolog pisała, że jej Bibek w brzuszku skacze gdy ogląda Dynastie i że ruch to objaw zdrowia-więc nic tylko się cieszyć. A obiad chyba dziś odpuszczę, niech mąż coś zaserwuje dopóki Mała się nie ogarnie, że tam nie wolno skakać😉😃

      Usuń
    3. Hihi 😊 No pewnie, teraz mała jest najważniejsza, Ty musisz odpoczywać a ona niech tam siedzi jak najdłużej 😊
      Tak tak, u nas z tym imieniem to już nie jest takie oczywiste, bo pojawiły się jeszcze dwa warianty, więc sprawa się skomplikowała 😁😁😁

      Usuń
    4. Jestem ciekawa Waszych nowych propozycji ☺ zdradzisz coś? U nas było tak, że długo myśleliśmy nad imieniem ale gdy wpadliśmy na TO imię to byliśmy oboje zgodni że tak ma być :))

      Usuń
    5. Jest jeszcze Julka i Gabrysia 😊 Wiem, że właściwie wszystkie te imiona są bardzo popularne, ale my już nie patrzymy na to, bo one nam się po prostu bardzo podobają 😁 I wczoraj stwierdziliśmy, że chyba nadamy imię ostatecznie jak zobaczymy malutką w szpitalu i stwierdzimy które do niej pasuje 😉

      Usuń
    6. 🙂 to też bardzo ładne typy😉 u nas było ciężko z imieniem, bo wszystkie te, które chcieliśmy, wykorzystała wcześniej rodzina.
      A Wasz pomysł na wybór imienia dobry, też myślę, że jak ją zobaczycie to będziecie pewni , że to Wasza Zosia czy Julcia/Gabrysia. ❤❤❤

      Usuń
    7. U nas też te wszystkie typy wchodziły w grę- nie bez powodu zajmująnod lat czołowe miejsca w rankingach najpopularniejszych imion żeńskich. Są po prostu bardzo ładne :-)

      Usuń
    8. No dokładnie, myślę że to imię samo do nas w końcu przemówi 😉 Wiecie, my w sumie wolimy dać na imię dziecku tak jak 5 tysięcy innych par niż mielibyśmy dać jej na imię rak jak nikt dotąd nawet nie słyszał 😁

      Usuń
  5. O rety...czytam i nie wierze, ile musisz przejść. Całe szczęście, że i tym razem nie okazało się to nic groźnego. Dbaj o siebie i maleństwo i dużo odpoczywaj! I pisz częściej co u Ciebie słychać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę co chwilę coś :( zaczyna mnie łapać lekki stres przed poniedziałkiem. Mam nadzieję, że jednak wszystko będzie dobrze. Nie chciałbym reszty przeleżeć w szpitalu, ale jak będzie trzeba to dam radę.byle z Małą wszystko było ok..

      Usuń
  6. Hej Marysiu, jak tam u Was sytuacja? Jak się czujecie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mała urosła, brzuszek jest trochę mniejszy ale nie aż tak bardzo. No ale mi skoczyło ciśnienie trochę.narazie muszę to kontrolować a jak będzie gorzej to muszę szybciej zgłosić się do dr. Dziś rozmawiałam z bratowa która też miała problemy z ciśnieniem i mówiła, że narazie nie mam się denerwować bo nie jest tragicznie i ona miała takie już po uregulowaniu. Zobaczymy jak się rozwinie sytuacja.

      Usuń
    2. W takim razie kontroluj i oszczędzaj się kochana, i przede wszystkom staraj się nie denerwować a napewno wszystko będzie prawidłowo 😊 Buziaki dla Ciebie i brzusia 😊

      Usuń
    3. Leżę cały dzień. Mam nadzieję, że dojde do siebie.. uściski dla Was 😘

      Usuń
  7. Cześć Marysiu. I jak tam po wizycie? Miałam identyczną sytuację jak Ty z tymi wodami, ale u mnie skończyło się na wizycie u prowadzącego lekarza. Dał mi takie specjalne bibułki, dzięki którym mogłam potem sama sprawdzić w razie wątpliwości, czy to nie sączą się wody.
    Wiesz, przeczytałam Twój wpis kilka dni temu i bardzo emocjonalnie go odebrałam. Bo ja właśnie byłam taką mamą bez dziecka na oddziale patologii, gdzie dzień i noc słuchałam odgłosu ktg. Powtarzałam sobie, że żadna z tych mam nie jest tam bez powodu, ale po trzech dniach wypisałam się na żądanie. Niestety, szpitale nie są przystosowane do takich sytuacji i upychają kobiety w ciąży i te tuż po jej stracie razem. Trzymam kciuki za Wasze Maleństwo. Coraz bliżej szczęśliwego finału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę uspokojona, że z Małą dobrze. Tylko śmiać mi się chce, bo ten mały brojek znowu coś zmalował. Wyobraź sobie, że ona z powrotem obróciła się miednicowo 😂 jak się nie obróci to cesarka jak nic. Taka ta moja panna 😉
      Dla mnie świadomość tego, że ktoś tam za ścianą cierpi była jeszcze bardziej przygnębiająca niż sam pobyt w szpitalu. No bo cóż znaczył mój strach w obliczu takiej tragedii... pamiętam, gdy w 20tc leżałam w szpitalu i strach o przyszłość nie pozwalał mi zmrużyć oka a każde badanie ktg było słychać na całym oddziale... przykre, że musiałaś tego wszystkiego doświadczyć:(((

      Usuń
    2. No to rzeczywiście niezła z niej figlarka, ha, ha. Ale cieszę się, że sytuacja pod kontrolą. Uściski dla Was!

      Usuń
  8. Ale masz przygody, wierzmy w to, jak juz ktos napisał, ze Twój limit tego typu sytuacji się już wyczerpał i tego się kochana trzymajmy..
    Wcale Ci się nie dziwię, że się tym przejęłaś- chyba będąc w takiej sytuacji tak samo bym zareagowała- ja to nawet czasem panikara jestem, a co dopiero, jakbym była w ciąży i coś takiego by mi się przytrafiło...
    Jeśli chodzi o lekarzy, to faktycznie, z nimi to nigdy nie wiadomo, kiedy można/ trzeba coś powiedzieć żeby nie dostać "ochrzanu";
    Co do dziewczyny po poronieniu, to powiem Ci, że dobrych kilka lat temu, kiedy wylądowałam na ginekologii z krwotokiem, trafiła tam młoda dziewczyna (starsza ode mnie, ale mimo wszystko w młodym wieku- ja miałam wtedy 18 lat)- poroniła- ona była załamana- nie chciała jeść, pić, kąpać się,rozmawiać z innymi itd., cały czas leżała w łóżku i płakała- wtedy nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji ( byłam młodą dziewczyną, przerażoną moimi dolegliwościami), ta dziewczyna krzyczała, żeby ją stamtąd zabrać, mimo że nie była w sali z żadną ciężarną kobietą (byłam ja z krwotokiem- zresztą najmłodsza, pani po ciąży pozamacicznej, pani w średnim wieku do czyszczenia, starsza pani do usunięcia kobiecych spraw, no i ta dziewczyna po poronieniu) widziałam przerażenie w jej oczach; dopiero teraz, po tylu latach doskonale ją rozumiem...
    Będąc na moim drugim HSG, kiedy czekałam w szpitalnym korytarzu na wypis z diagnozą obustronnej niedrożności byłam dosłownie narażona, to na kobiety spacerujące ze swoimi wielkimi brzuszkami, to właśnie na odgłosy ktg, to z dalsza słychać było płacz maluszków, które niedawno pojawiły się na świecie, a ja stałam na tym korytarzu i beczałam, ba nawet z każdym zasłyszanym odgłosem ze szpitalnych sal ja wyłam- tak bardzo wtedy "bolały" wszystkie te sygnały z zewnątrz- ja nie straciłam dziecka, tylko dowiedziałam się, że na tamten moment moje szanse na biologiczne dziecko zostały przekreślone; przy kolejnych hsg, przy przydzielaniu sal nikt nawet nie brał pod uwagę tego, że ja mogę sobie nie życzyć żeby być w jednej sali z kobietami w ciąży, a przecież panie pracujące w szpitalu wiedzą kiedy i po co się wykonuje takie badanie, no ale... Ważne, że są dziewczyny tak,jak Twoja współlokatorka, która nie chciała robić przykrości innej kobiecie, której los nie oszczędził..
    Kochana trzymajcie się ciepło i wszystkim tym przypadłością i dolegliwością mówię: sio, sio, sio, a kysz, a kysz...;0)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obyś miała rację Agatko :) mam nadzieję, że teraz już będzie spokojnie. Kiedyś myślałam, że jak zajdę w ciążę to już wszystko pójdzie z górki, "wystarczy zajść w ciążę". No bo jak to-przecież teoretycznie byłam zdrowa a problem leżał po stronie M. Ale to nieprawda. Ta choroba niszczy nas obojga od środka, wyżera psychikę, nawet jeżeli myslimy, że mamy wszystko przepracowane. Myślę, że wiele z tego, co przeszłam to było wynikiem ogromnego stresu i strachu o przyszłość...że mogę utracić to, na co czekałam tyle lat :(( mam znajomą w ciąży i też ma różne problemy z ciążą, cały czas złe wyniki krwi a wszystko bierze lajtowo. Zupełnie jakby się tym nie przejmowała. Ona nawet zapytana o tydzień ciąży nie potrafiła odpowiedzieć😂a ja liczę każdy dzień i za niego dziękuję.
      Co do tej sytuacji w szpitalu, którą opisałaś, to naprawdę przykre, że tak to wszystko funkcjonuje w szpitalach...powiem Ci szczerze, że też słyszałam od koleżanek, które były w szpitalu, że pielęgniarki kładą kobiety po poronieniu na jednej sali z tymi po terminie, chociaż na oddziale pełno pustych sal...dla mnie to niedopuszczalne. Tak samo w przypadku diagnostyki niepłodności możnabyłoby jakoś inaczej ułożyć pacjentów w salach. Wystarczy trochę empatii...nie powiem, że wszędzie tak jest, ale to zależy od tego kto akurat pracuje i czy potrafi wczuć się w sytuację...
      Wyobrażam sobie, co czułaś tego dnia...dla mnie dzień diagnozy był najgorszym dniem życia. Nigdy tego nie zapomnę.

      Usuń
  9. Marysiu- zrób jakiś wpis co tam u Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się;) mam nadzieję, że mi się uda ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty